Mówi się o ojcu, że
jest pierwszym mężczyzną w życiu kobiety. Męskość to niezwykle ważna energia, energia
porządku, ram i granic. To energia działania i aktywności. Jak nasza relacja z
ojcem wpływa na późniejsze postrzeganie świata, innych mężczyzn i samych
siebie?
Kiedy jesteśmy jego małą księżniczką.
Wydaje się, że nie ma nic piękniejszego od bycia córeczką
tatusia, jego oczkiem w głowie. Natomiast bycie księżniczką jest dobre dla
dziewczynki tylko pod jednym warunkiem - że matka jest królową. Kiedy dorastamy
w domu, w którym my jesteśmy przez ojca hołubione i rozpieszczane, podczas
kiedy nasza matka jest przez niego ignorowana lub źle traktowana- przyjmujemy
rolę partnerki swojego ojca. Do takiej sytuacji dochodzi często, gdy ojciec
czuje się sfrustrowany w relacji z matką. Natomiast jego mała córeczka spogląda
na niego z niegasnącym podziwem, oczyma pełnymi miłości. I takie jej święte
prawo. Jeżeli jednak ojciec angażuje się emocjonalnie i zaczyna zabiegać o podsycanie
tego podziwu- mamy kłopot. Mała dziewczynka zostaje postawiona w roli, która ją
przerasta, której nie rozumie. Dodatkowo może zacząć czuć się lepsza od matki.
Ich kobieca wieź może zamienić się w rywalizację. Kiedy dorośnie- może nie być
zdolna do stworzenia partnerskiej relacji z mężczyzną, bo wciąż będzie
pozostawać wierna ojcu, swojemu pierwszemu, jedynemu mężczyźnie. Żeby dorosnąć
do partnerskiej relacji- musi ona zakończyć „romans” ze swoim ojcem. To trudne,
gdyż wiąże się z odpuszczeniem obrazu samej siebie, jaki ta relacja dawała-
bajkowego bycia idealną kobietą idealnego mężczyzny. Musi opuścić ojca i
zbliżyć się do matki. Postawić granice,
których jej w dzieciństwie nie postawiono.
Kiedy on odszedł lub był w inny sposób niedostępny.

Kiedy będziemy
gotowe- możemy też postarać się zrozumieć perspektywę ojca. Mogło być tak, że
nas opuścił, bo nasza matka wybudowała mur między nami, a może opuścił matkę, z
którą nie potrafił się dogadać, a nie nas. Mógł się obawiać naszej rozwijającej
się kobiecości i seksualności, mógł być wreszcie po prostu zagubiony w
ojcostwie. Nie chodzi o to, żeby go usprawiedliwiać, ale, żeby zobaczyć go, jako
żywego, pełnego wewnętrznych napięć człowieka. To zmienia perspektywę i niszczy
wiele fałszywych przekonań na nasz temat, chociażby takich jak „nie zasługuję
na miłość mężczyzny, skoro nawet ojciec mnie nie chciał”
Kiedy on jest tyranem
Ojciec tyran, ojciec krytyk, pan i władca o nieograniczonej
władzy- to role ściśle powiązane z kulturą patriarchatu. Stoją za nim takie
wartości jak porządek, dyscyplina, posłuszeństwo. Relacja z takim ojcem to
raczej forma podległości niż bliskości. Daje jakiś rodzaj poczucia
bezpieczeństwa - ale tylko pod warunkiem funkcjonowania w ściśle określonych
normach. Zwykle w takich domach nie ma miejsca na kobiecość pełną mocy. Często
zdarza się, że patriarchalni ojcowie woleliby raczej synów niż córki.
Dziewczynka wychowana w takim domu- zwłaszcza, jeżeli jej matka
podporządkowywała się ojcu- nie rozkwitnie. Zostanie stłumiona, krytyczny głos
będzie ją stopował za każdym razem, kiedy spróbuje odkryć potrzeby swojego
serca i prawdopodobnie zwiąże się z kimś podobnym do swojego ojca. Jeżeli ma
silną osobowość- prawdopodobne że się
zbuntuje. Może pogardzać męskością albo bać się jej. Wchodzić w relację ze
słabymi, podległymi mężczyznami, albo nie wchodzić w nie wcale. Może też
tworzyć relacje oparte na walce o władzę, bądź wchodzić w relacje w
stereotypowo męskie role np. kogoś, kogo interesuje jedynie seks. W takiej
sytuacji po pierwsze musimy usłyszeć w sobie ten krytyczny głos, który próbuje
nami rządzić. Oddzielić go od siebie. Spojrzeć z dystansem. Może się okazać, że
za tym głosem stoi jakaś pozytywna intencja- na przykład troska. Musimy
pamiętać, że nasi ojcowie okazują nam swoją miłość najlepiej jak potrafią.
Dla przykładu przyjrzyjmy się przekazowi „Do niczego się nie
nadajesz”. Po pierwsze- prawie na bank pewne, ze ktoś, kto mówi do nas w ten
sposób- dokładnie tak myśli o sobie, a całe jego życie jest budowaniem mirażu
„nadawania się”, żeby się nie wydało. Zrozumienie tego pomaga nam spojrzeć na
swojego ojca jak na żywego, zagubionego człowieka. Po drugie- czy to w ogóle
może być prawda? Czy można się do niczego nie nadawać? Czy naprawdę nie ma w
Twoim życiu ani jednej rzeczy, w której jesteś świetna? Nawet, jeżeli tą rzeczą
jest budowanie najgorszych relacji z mężczyznami ;) ? Realistyczne spojrzenie
na przekaz, poddanie go w wątpliwości bardzo go osłabia. I wreszcie- po
trzecie. Gdybyś miała, nawet z poczuciem, że robisz to na siłę, że naciągasz
jak się da- znaleźć tam wyraz troski- to czego mógłby dotyczyć? „Martwi mnie
to, że sobie nie radzisz z tą rzeczą. Boję się o Ciebie i o to, jak sobie
poradzisz w życiu” albo „ Chyba nawalam jako ojciec, niczego Cię nie umiem
nauczyć”. Takie treści mogą być tam ukryte. Po prostu nikt nie nauczył naszych
patriarchalnych ojców tego języka.
Potrzebujemy uzdrowić nasze relacje z ojcami. Dla nas
samych, dla męskiego pierwiastka w nas, dla naszych partnerów i dla naszych
synów. Żeby stać się szczęśliwą, wolną i pełną mocy kobietą- potrzebujemy
przyjąć bez cenzury- jaka męskość jest w nas? jakie relacje z męskością
tworzymy? i dać szansę im się przemienić w takie, przy których rozkwitnie nasza
kobiecość.