poniedziałek, 4 czerwca 2018

Cyklicznie: fizycznie i magicznie




Możemy mówić o dwóch wymiarach cyklu miesięcznego u kobiet.



Pierwszy z nich fizyczny- kiedy natura daje spektakl na poziomie hormonów. Za początek cyklu uznaje się rozpoczęcie krwawienia, końcem jest ostatni dzień przed wystąpieniem kolejnego. W fazie przedowulacyjnej – dominującym hormonem jest estrogen. Jest to hormon odpowiedzialny za wzrost aktywności lewej półkuli mózgu i wyciszenie prawej. W tym czasie pojawia się zwykle dobre samopoczucie, poprawa kondycji fizycznej, większa sprawność intelektualną i zwiększona zdolność do koncentracji a także wzrost libido i postrzegania siebie, jako atrakcyjną.  Jest to faza niestabilna- wiele czynników jak stres czy choroby może zakłócić jej przebieg. Kiedy w połowie cyklu dochodzi do owulacji- w organizmie kobiety wzrasta nagle poziom hormonu FSH oraz LH. Wzrasta jeszcze bardziej poziom estrogenów. Jednocześnie pojawia się zastrzyk testosteronu (odpowiedzialnego za wzrost libido). W fazie poowulacyjnej- dominuje natomiast progesteron. W fazie progesteronowej często występuje gorsze samopoczucie fizyczne, nasilać się mogą objawy zmęczenia czy senności, słabnie kondycja emocjonalna, wzrasta nerwowość, pojawia się spadek koncentracji, pogorszenie sprawności intelektualnej, obniżenie libido i pogorszenie stanu skóry.

Cóż… nie brzmi to zbyt kusząco. Dla wielu kobiet zmiany, które zachodzą w nas w trakcie cyklu są trudne do przyjęcia. Dzielimy cykl na czas „fajny” i „niefajny”. Tym sposobem dla miesiączkujących kobiet „niefajna” staje się połowa życia. A tymczasem zaprzyjaźnienie się ze swoim cyklem może być dla nas piękną lekcją przyjmowania życia w każdym z jego przejawów. Nikt z nas nie buntuje się, że serce się skurcza i rozkurcza, a po wdechu następuje wydech…
Jest jeszcze drugi- magiczny wymiar cyklu. Cykl kobiety zestraja nas z naturą, odpowiada zmienności pór roku, tajemnicy życia i śmierci. Cykl menstruacyjny kieruje w naszym organizmie ruchem płynów dokładnie tak jak …. Księżyc oddziałuje na wody oceaniczne. W wielu kulturach, gdzie kobiety żyją w bliskim kontakcie z naturą- miesiączkują w nowiu, owulują przy pełni. Nawet w naszej- zachodniej kulturze takie dostrojenie jest bardzo częste, zwłaszcza, gdy kobiety przebywają razem. W niektórych kulturach mówi się o miesiączkujących kobietach, że są „ na księżycu”. Czy nie jest magiczna świadomość, że rośniemy razem z księżycem, razem z nim osiągamy pełnię, by potem znów na chwilę schować się do wewnątrz i ponownie odradzać?




Gdybyśmy poddały się naszym naturalnym cyklom, a przynajmniej nauczyły się je w sobie szanować, nasze życie płynęłoby gładko jak fale na morzu w swoich przypływach i odpływach. Jednak nam jest trudno to zrobić, co powoduje w nas się ogromne napięcie, manifestujące się, jako zespół napięcia przedmiesiączkowego i bolesne menstruacje. Dlaczego tak się dzieje? Pierwsza faza cyklu uosabia wszystko to, co nauczyłyśmy się cenić- jesteśmy twórcze, tryskamy energią, czujemy się fizycznie atrakcyjne, mamy ochotę na bycie w świecie i relacje z ludźmi. Ta faza to życie.  Druga faza - kiedy naturalnie nasza energia kieruje się do wewnątrz- to faza wejścia w ciemność. Boimy się tej ciemności, nie zgadzamy na nią. W tej fazie jesteśmy w głębokim kontakcie z naszą wewnętrzną mądrością, bardzo mocno odczuwamy wszystko, co w naszym życiu nie gra. Niegotowość przyjęcia tych informacji powoduje spychanie ich i gromadzenie… i ciągłe napięcie, powracające do nas co miesiąc. Tymczasem, ponieważ w tym czasie słabnie aktywność lewej półkuli a wzrasta prawej, oraz ponieważ wzrasta wymiana informacji między półkulami- jest to czas, gdy mamy ogromną zdolność transformowania tego, co w życiu trudne i bolesne. Wzrasta nasza zdolność do naturalnego uzdrawiania się. Mamy też lepszy kontakt z tym, co dla nas ważne, dlatego też pojawiające się w tym czasie emocje- zawsze dotyczą ważnych dla nas spraw. To nie okres, a nasze oddzielenie się od samych siebie sprawia, że traktujemy je, jako irracjonalne.


Potrzebujemy nauczyć się podążać za tym naturalnym cyklem, jeżeli chcemy uzdrowić siebie, swoje relacje z innymi i swoją seksualność. Nauczmy się na początek dawać przyjazną przestrzeń swoim uczuciom pojawiającym się pod koniec cyklu. Dajmy ciału to, czego potrzebuje. Jak najwięcej odpoczynku, dobre jedzenie, zadbajmy o swoje granice w relacjach z ludźmi.  Stopniowo- nauczmy się przyjmować każdy przejaw kobiecości jako część cudu życia, a nie problem do usunięcia.