Pierwszy z nich fizyczny- kiedy natura daje spektakl na
poziomie hormonów. Za początek cyklu uznaje się rozpoczęcie krwawienia, końcem
jest ostatni dzień przed wystąpieniem kolejnego. W fazie przedowulacyjnej
– dominującym hormonem jest estrogen. Jest to hormon odpowiedzialny za wzrost
aktywności lewej półkuli mózgu i wyciszenie prawej. W tym czasie pojawia się
zwykle dobre samopoczucie, poprawa kondycji fizycznej, większa sprawność
intelektualną i zwiększona zdolność do koncentracji a także wzrost
libido i postrzegania siebie, jako atrakcyjną. Jest to faza niestabilna-
wiele czynników jak stres czy choroby może zakłócić jej przebieg. Kiedy w połowie cyklu dochodzi
do owulacji- w organizmie kobiety wzrasta nagle poziom hormonu FSH oraz LH. Wzrasta
jeszcze bardziej poziom estrogenów. Jednocześnie pojawia się zastrzyk
testosteronu (odpowiedzialnego za wzrost libido). W fazie poowulacyjnej-
dominuje natomiast progesteron. W fazie progesteronowej często występuje gorsze
samopoczucie fizyczne, nasilać się mogą objawy zmęczenia czy senności, słabnie
kondycja emocjonalna, wzrasta nerwowość, pojawia się spadek koncentracji,
pogorszenie sprawności intelektualnej, obniżenie libido i pogorszenie
stanu skóry.
Cóż… nie brzmi to zbyt kusząco. Dla wielu kobiet zmiany,
które zachodzą w nas w trakcie cyklu są trudne do przyjęcia. Dzielimy cykl na
czas „fajny” i „niefajny”. Tym sposobem dla miesiączkujących kobiet „niefajna”
staje się połowa życia. A tymczasem zaprzyjaźnienie się ze swoim cyklem może
być dla nas piękną lekcją przyjmowania życia w każdym z jego przejawów. Nikt z
nas nie buntuje się, że serce się skurcza i rozkurcza, a po wdechu następuje
wydech…
Jest jeszcze drugi- magiczny wymiar cyklu. Cykl kobiety
zestraja nas z naturą, odpowiada zmienności pór roku, tajemnicy życia i
śmierci. Cykl menstruacyjny kieruje w naszym organizmie ruchem płynów dokładnie
tak jak …. Księżyc oddziałuje na wody oceaniczne. W wielu kulturach, gdzie
kobiety żyją w bliskim kontakcie z naturą- miesiączkują w nowiu, owulują przy
pełni. Nawet w naszej- zachodniej kulturze takie dostrojenie jest bardzo
częste, zwłaszcza, gdy kobiety przebywają razem. W niektórych kulturach mówi
się o miesiączkujących kobietach, że są „ na księżycu”. Czy nie jest magiczna
świadomość, że rośniemy razem z księżycem, razem z nim osiągamy pełnię, by
potem znów na chwilę schować się do wewnątrz i ponownie odradzać?
Gdybyśmy poddały się naszym naturalnym cyklom, a
przynajmniej nauczyły się je w sobie szanować, nasze życie płynęłoby gładko jak
fale na morzu w swoich przypływach i odpływach. Jednak nam jest trudno to
zrobić, co powoduje w nas się ogromne napięcie, manifestujące się, jako zespół
napięcia przedmiesiączkowego i bolesne menstruacje. Dlaczego tak się dzieje?
Pierwsza faza cyklu uosabia wszystko to, co nauczyłyśmy się cenić- jesteśmy
twórcze, tryskamy energią, czujemy się fizycznie atrakcyjne, mamy ochotę na
bycie w świecie i relacje z ludźmi. Ta faza to życie. Druga faza - kiedy naturalnie nasza energia
kieruje się do wewnątrz- to faza wejścia w ciemność. Boimy się tej ciemności,
nie zgadzamy na nią. W tej fazie jesteśmy w głębokim kontakcie z naszą
wewnętrzną mądrością, bardzo mocno odczuwamy wszystko, co w naszym życiu nie
gra. Niegotowość przyjęcia tych informacji powoduje spychanie ich i
gromadzenie… i ciągłe napięcie, powracające do nas co miesiąc. Tymczasem,
ponieważ w tym czasie słabnie aktywność lewej półkuli a wzrasta prawej, oraz
ponieważ wzrasta wymiana informacji między półkulami- jest to czas, gdy mamy
ogromną zdolność transformowania tego, co w życiu trudne i bolesne. Wzrasta
nasza zdolność do naturalnego uzdrawiania się. Mamy też lepszy kontakt z tym,
co dla nas ważne, dlatego też pojawiające się w tym czasie emocje- zawsze
dotyczą ważnych dla nas spraw. To nie okres, a nasze oddzielenie się od samych
siebie sprawia, że traktujemy je, jako irracjonalne.
Potrzebujemy nauczyć się podążać za tym naturalnym cyklem,
jeżeli chcemy uzdrowić siebie, swoje relacje z innymi i swoją seksualność.
Nauczmy się na początek dawać przyjazną przestrzeń swoim uczuciom pojawiającym
się pod koniec cyklu. Dajmy ciału to, czego potrzebuje. Jak najwięcej
odpoczynku, dobre jedzenie, zadbajmy o swoje granice w relacjach z ludźmi. Stopniowo- nauczmy się przyjmować każdy
przejaw kobiecości jako część cudu życia, a nie problem do usunięcia.